Wprost
do Pana
Tak
zwyczajnie
Zaprosiłaś
mnie
Do
domu
Tak Zwyczajnie
Zaprosiłaś Mnie
Do
domu
Tak
zwyczajnie
Tak
normalnie
Nie
pytając
Dokąd
zmierzam
I
skąd idę
Zaprosiłaś
tak zwyczajnie
A
i także
I
do stołu zaprosiłaś
Jakże
szczodrze
I
serdecznie
I
dostojnie
I
dyskretnie
Rojek
puścił
Do
mnie oko
Cicho
mówiąc
Ja
tu kiedyś
Także
kiedyś
Tak
przybyłem
I
już potem
Wszystko
było
Tylko
I
jemioła już Czekała
Pod
sufitem
Niecierpliwie
nawet
Chwiejąc
się
Na
nitce
A
przy stole
Wszystkie
Twoje
Bliskie
Twarze
Widać
było
Jakie
Twoje
Wielkie
Szczęście
I
nikt wzrokiem
Chyba
nawet
Mnie
nie mierzył
Tym
pamiętnym
Tym
lipcowym
Ciepłym
latem
Z
każdej twarzy
Biła Dobro
I Życzliwość
I
tak mija
Coraz
szybciej
Za rokiem
I
Przyjaciół jakże wielu
Już
Odeszło
I
Największy
Spośród
Wszystkich
Twoja
Mama
Władysława
Twoja
Szkoła
Twoja
Pasja
Fascynacja
I
Legenda
Choć
Odeszła
Jakże
z Tobą
Jest
Przez
wszystkie lata
Dalej
idzie z Tobą
Godnie
Rok
za rokiem
Lecz co roku
Punktualnie o swej porze
Kwitnie w Parku
Twoje Ulubione
Drzewko
A i zawsze
Takie samo
I
już tyle
Na
tej drodze zapisanych
Dobrych Wspomnień
A
i także
Ty
masz Duszę
Chyba
wszystkich
Stu
Aniołów
I
u Ciebie nawet to
To
rozjaśni się wnet
Szybko
Okraszone Doświadczeniem
Okraszone
życzliwością
Jakże
staje się wnet jasne
Jakże
hojnie wspiera Ciebie
I
Twój Dziadek
Walenty
Duma
Rodu
Bo
Powstaniec Wielkopolski
A
i Twój Ojciec Antoni
Jakże
z Tobą jest
Obecny
Chociaż
Każdy
W
swoim czasie
Już
Odeszli
I
aż na skraj Nieba
Nieraz
chodzą sobie razem
By
dyskretnie móc na Ciebie
A i Straży Domu
Także
Też
ubyło
Odszedł Rojek
Nie masz Nerris
A z sąsiadów
Odszedł
Michał
Nieco
wcześniej
Jego
Mama
Mama Wera
I
naprzeciw
Drzwi
w drzwi
W
tym mieszkaniu
I niebawem
Już na stałe
Zasiedzeni
I kto wspomni że
Był Michał
Była Wera
Dzięki której znam naprawdę
Jaki jest najprawdziwszy
Tradycyjny wileński
Chłodnik litewski
Wilno Wilno
Ileż tęsknot i pamięci
I
na klatce
Jest
już całkiem
Tam gdzie ongiś
Mieszkał cichy człowiek Leon
Mieszka od lat jego syn
Wraz z rodziną
Syn Dariusz
I już tyle tyle Osób
Nie masz wokół
Tak wszystko zmienia się
Zmienia się
Z dnia na dzień
I we Wrzeszczu
Nie masz nie masz
Już Wawrzusiów
Aurelka już u Pana
Wawrzuś tym wszystkim
Strasznie skołowany
Sam wokół siebie krąży
Jakiś błędny meteor
I co spocznie gdzieś
Na chwilę
To wnet zrywa się
I przed siebie
Leci dalej
I Odchodzą
I kapłani
Przyjaciele
Het na Tamtą
Stronę Czasu
Gdzie Dziadkowie
Gdzie Rodzice
I gdzie Krewni
Próżno szukać
Bo już nie ma
Nie ma tu na Ziemi
Jednak jakże jakże Słychać Ich
W Niebiesiech
I tak wzrastasz w gdańskich
W swoich Siedlcach
Coraz
mocniej
Przy
Skarpowej
U
podnóża swojej drogi
Gdzie
codziennie
Wita Ciebie
Twój
Los Piękny
Twój
Los Skromny
Los
Serdeczny
Los
Szczęśliwy
Wita
Ciebie
Na
Dzień Dobry
Długi długi żywot
Masz przed sobą
Bo świadek Historii
Jesteś
A więc jesteś
Duma Rodu
Tak
zwyczajnie
Zaprosiłaś
mnie
Do
domu
Tak
zwyczajnie
Tak
normalnie
Prosto
z drogi
Nie
pytając
Dokąd
idę
Zaprosiłaś
Tak zwyczajnie
Na
dzień dobry
Ilustracje
Archiwum Internetowe
Stanisław Józef Zieliński
Tekst
Stanisław Józef Zieliński
30.07.2017
r.
19.07.2021 r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz